Nasza twórczość
Mimo wszystko
Natalia Zimnińska, kl. VII c
Na ulicy Trzynastej,
pod numerem siódmym
mieszka Szczęście.
Właśnie wstało.
Lewą nogą, oczywiście.
Patrzy,
jak Czarny Kot
leniwie przeciąga się
na dywanie z czterolistnych koniczynek.
Idzie Szczęście powoli,
po posadzce ze stłuczonych luster.
Otwiera drzwi,
by powitać tych,
którzy umieli tu trafić.
Pomimo wszystko.
W Piątek - Trzynastego.
To lubię …
Sergiusz Jażdżewski , kl. VB
Każdy ma swoje szalone strony,
Ja na „Gwiezdne Wojny” jestem zakręcony.
To dzieło Lucasa, film klasyczny
I przede wszystkim fantastyczny.
Wszystko w kosmosie się rozgrywa,
Raz Imperium, a raz Rebelia wygrywa.
Dobro ze złem się ściera
Za sprawą Luke’a i Darth’a Vadera.
To co w filmie najpierw było
To się później wydarzyło.
Dziwnych postaci tu co nie miara
Chewbacca, C-3PO i Amidala.
To tu Jedi - rycerze mocy
Potrzebującym planetom udzielają pomocy.
Zielony Wielki Mistrz Yoda
W każdej części filmu złotą myśl doda.
Gdybym nie napisał wiersza o „Gwiezdnych Wojnach”
Nie byłbym sobą.
Niech Moc będzie z Tobą!
Nagrody i wyróżnienia w szkolnym konkursie literackim w ramach akcji:
"Rozczytana Kornelówka”
I miejsce
Michał Remisz, kl. IV a
„Opowieść o moim mieście”
Za siedmioma górami
między dwoma jeziorami
pośród chabrów, maków kwiecie
rozpościera swe domostwa
najpiękniejsze miasto w świecie.
Jest urocza to mieścina
o tym każda wie dziecina.
Z ust dzieciaka i z ust starca
płynie w świat historia Wałcza.
Wiele ludów tu mieszkało
miasto wciąż się rozwijało.
Wielu kmiotków się kształciło
wieść o Wałczu w świat głosiło.
Już od wieków też niestety
piszą o nas wciąż gazety.
Na Facebooku czy w gazecie
o nas wszystko tam znajdziecie.
Promenadę piękną mamy
czym turystów zachwycamy.
Jest muzeum, kamienice
…prawie mamy obwodnice.
Dookoła pełno lasów
każdy w wolnej chwili czasu,
na jagody, czy na grzybki
z rodzinami wypad szybki.
Wszyscy jednak dobrze wiecie
jak to jest dzisiaj na świecie.
Każdy chce być dziś bogaty
mieć samochód, ze dwie chaty.
Niechaj inni tym zachwytem
biegną gdzieś za dobrobytem.
W naszym mieście jak już wiecie
zdrowie najważniejsze w świecie.
Tutaj człowiek odpoczywa
w sportach wodnych się wyżywa.
Zimą kąpiesz się w basenie
i figura jak marzenie.
Latem – kajak, pontony, rybki
Bukowiną spacer szybki.
Po co gonić gdzieś po świecie
szczęście, zdrowie tu znajdziecie!
Jaka płynie stąd nauka?
Znajdzie Wałcz kto szczęścia szuka!
II miejsce
Maja Brożek IV d
,, Wałcz -Jezioro Zamkowe”
Opustoszałe parki stęsknione ludzi
proszące o spacer mnie, Ciebie,
każdego z nas.
Przejdę się
wzdłuż jeziora brzegu,
pod taflą lodu odbija się zatopiony
sprzed lat świat .
Urokliwe miasteczko z cudownymi pejzażami,
czuć życie spod drugiej strony.
Uliczki, dorożki , parki.
Piękne panie w sukniach jak z bajki.
W kapeluszach panowie.
Coś mnie wyrywa ze snu.
Pora się zbudzić ,
żyjąc tu jak i tam
z sercem dla ludzi i ufnością w lepszy świat.
III miejsce
Gabriela Andrzejak kl.IVb
"MOJE MIASTO UKOCHANE"
Gdy rano wstaję z łóżka,
widzę przez okno moje miasto kochane,
przez jedenaście lat przeze mnie zamieszkiwane.
Tym miastem jest Wałcz urokliwy,
otoczony jeziorami pięknymi.
Mój dech zapiera i słów mi brakuję,
gdy z lotu ptaka je obserwuję.
Miasto jest małe, lecz to nie szkodzi,
każde pokolenie swoje historie tu tworzy.
mieścina zadbana i nic w tym dziwnego,
że każdy mieszkaniec znajdzie
tu coś dla siebie, coś rewelacyjnego.
Jest kino, muzeum, a także Centrum Kultury
i nikt nam nie powie,
że nie ma w Wałczu "wysokiej kultury''.
Są parki, plaże i zabytki,
nowoczesne kamienice i uliczki.
Jest też most wiszący w całej okolicy znany,
a i przez mieszkańców Wałcza
w całej Polsce wychwalany.
I Kornelówka ma kochana,
co wita mnie codziennie z rana.
Jak widać jest tu wszystko co potrzeba,
dlatego do Wałcza wielu turystów zmierza.
Na wczasy przyjeżdżają,
rodzinne wakacje tu spędzają.
Amatorów wędkarstwa i sportów wodnych też nie brakuje,
bo COS wiele atrakcji dla nich szykuje.
W pobliskich lasach, których jest tu bezliku,
grzybiarze swój raj mają,
bo jesienią pełen kosz grzybów zbierają.
A gdy ogarnia kogoś zmęczenie
i ma ochotę odpocząć,
"Legendy wałeckie'' niech weźmie do ręki,
by nie zostać obojętny na wałeckie wdzięki.
Leon Mosiejczuk, IV b - wyróżnienie
,,Wiersz o Wałczu"
Wałcz to miasto najpiękniejsze w świece
Przekonacie się, gdy tu przyjedziecie!
Otoczone jest całe lasami
I objęte dwoma jeziorami.
Na jeziorach zimują łabędzie
W lesie pełno grzybów wszędzie.
Mamy ratusz, fajne szkoły
I mieszkańców tłumek wesoły!
Bukowina to ośrodek sportowy
Na spacery zawsze gotowy.
Jest muzeum i Dom Kultury
Na ulicach nie takie dziury…
Mile gości zawsze witamy
I chwalimy się tym czym mamy!
Maria Szczepaniak, IVb- wyróżnienie
,,Mój Wałcz’’
Gdy rano wstaję,
słychać ptaków śpiewanie,
bo w Wałczu tak można.
Nie jesteśmy duszeni
jak kurczaki z rożna.
Nie straszny nam smog.
Można z dumą złapać się pod bok,
i oddychać niczym wielki smok.
Jeziora wokół nas,
dookoła szumiący las,
rybki z grilla i kiełbasy.
Można zrobić w Biedronce zapasy.
Darów natury jest u nas w bród,
na skalę kraju to wielki cud.
Wszyscy do nas przyjeżdżają.
naszym krajobrazem się zachwycają.
Nikola Kozieł- wyróżnienie
„Wałcz”
Moje miasto chociaż małe,
ale dla mnie jest wspaniałe.
Są jeziora oraz lasy,
Tutaj spędzisz wczasy.
Most wiszący piękny mamy,
Często po nim przejeżdżamy.
Czy na rolkach, czy rowerze ,
Każdy wdycha powietrze świeże.
Magiczna Górka turystów przyciąga,
By pokazać jak samochód pod górkę wciąga.
Dużo atrakcji w Wałczu jest,
a Festiwal Dwóch Jezior jest The Best…
Tajemnica starej monety
Natalia Zimnińska
Gdy Alojzy Nitka i Ziemowit Kłębek zakładali biuro detektywistyczne "Po Nitce do Kłębka", nawet nie sądzili, że będą mieli tak dużo roboty. Już pierwszego dnia zaczęli zgłaszać się do nich obywatele pragnący wyjaśnić różne tajemnicze sprawy. Większość z tych zagadek nie przysparzała panom Alojzemu i Ziemowitowi większych trudności. Aż do dnia, kiedy do drzwi ich biura zapukał pewien niepozorny chłopiec. Miał na imię Emil. Ubrany był całkiem zwyczajnie, mówił cicho i trochę się jąkał. Ów Emil twierdził, że ktoś go śledzi i być może chce go porwać. A wszystko przez to, że tydzień temu chłopiec znalazł na ulicy... monetę.
- Chodzi za mną jakiś cień - opowiadał Emil. - Nie potrafię go opisać. Choć czuję jego obecność, on jakby rozpływa się w powietrzu, gdy się odwracam!
Detektywi spojrzeli na siebie zdziwieni, ale postanowili zająć się sprawą tajemniczej postaci. Śledzili Emila i obserwowali każdy jego krok, jednak w ciągu kilku kolejnych dni nie wpadli na najmniejszy ślad, który przybliżyłby ich do rozwiązania zagadki. Nawet w parku było tylko kilka spacerujących par i starszy pan w kapeluszu, czytający gazetę. Żadnych tajemniczych postaci, ani ukrywających się za drzewami bandytów.
Emil był niepocieszony. Szedł właśnie przez park i zastanawiał się, czy rzeczywiście wszystko to jedynie sobie wyobraził?
Nagle poczuł, że ktoś łapie go za rękę i wciąga za najbliższe zarośla.
- Spokojnie, chłopcze, nie zrobię ci krzywdy! - usłyszał, ale czy takie zapewnienie z ust bandyty kogokolwiek by uspokoiło?
"Zginę" - pomyślał. "Zginę, a to wszystko przez jeden marny grosik...".
Gdy podniósł wzrok, nie mógł uwierzyć własnym oczom! Przed nim stał ów starszy pan w kapeluszu, który czytał tu codziennie gazetę.
- Nie bój się, naprawdę nie mam złych zamiarów - powiedział - Chcę cię tylko ostrzec, że od kilku dni śledzi cię dwóch podejrzanych opryszków. Rozglądają się, jakby czegoś szukali, ale to za tobą z całą pewnością chodzą.
- Ależ... oni chodzą za mną, bo ich o to prosiłem, proszę pana! To detektywi, panowie Nitka i Kłębek. Szukają tajemniczej postaci, która mnie prześladuje.
Starszy pan popatrzył przez chwilę na Emila.
- Obawiam się, że to ja jestem twoim tajemniczym prześladowcą, drogi chłopcze. Obserwowałem cię, bo masz coś, co należy do mnie.
- Przecież nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy! Chyba, że... to ta moneta, prawda? Ta, którą znalazłem kilka dni temu? Dlaczego jest dla pana taka ważna?
- Dostałem ją od mojego dziadka. A potem odkryłem, że to nie jest zwykły pieniążek. On pozwala podróżować w czasie. Widzisz... jestem pisarzem. W moim świecie jest teraz rok 1920. Dzięki takim podróżom mogę opisywać w moich książkach rzeczy, które się jeszcze nie wydarzyły i wynalazki, o których się ludziom nie śniło.
Emil był za to coraz bardziej przekonany, że jemu z pewnością wszystko to się śni, ale jednocześnie tak bardzo zafascynowany opowieścią starszego pana, że za żadną cenę nie chciałby się teraz obudzić.
- Dlaczego pan nie poprosił mnie o zwrot tej monety?
- Bałem się, że cię wystraszę, a wtedy mógłbym jej już nie odzyskać i przez to nigdy nie wrócić do domu. No i bałem się również, że nie uwierzysz, kiedy opowiem ci prawdę o sobie.
- Wierzę panu - Emil wyjął z kieszeni znaleziony grosik i wręczył prawowitemu właścicielowi.
- Jesteś niezwykłym chłopcem. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze to właśnie ty znalazłeś moją zgubę. Napiszę o tobie w jednej z moich książek.
Nagle usłyszeli głosy detektywów, którzy bardzo zdenerwowani próbowali przedrzeć sie przez zarośla. Starszy pan ścisnął w dłoni monetę, po czym rozpłynął się w powietrzu.
- Gdzie ty się podziewasz Emilu! Ale nas nastraszyłeś! Co tu robisz?
Chłopiec uśmiechnął się.
- Szukam czterolistnej koniczyny. Gdzieś zgubiłem swój szczęśliwy grosik...
"Szpak na opak"
Natalia Zimnińska
Gdzieś za siódmą górą
i za siódmym lasem
mieszkał pewien szpak,
co wszystkich dziwił czasem.
Szpak ten wszystko robił
odwrotnie, niż inni.
Nie przejmował się tym wcale,
nie czuł się też winny.
Nie jadł jagód, ni owadów,
kochał za to sery.
Zamiast latać pod chmurami,
wybierał spacery.
Latem w ciepłe kraje leciał,
chociaż wszyscy wiedzą,
że te wszystkie inne szpaki
latem w Polsce siedzą.
Zimą za to chciał w kałuży,
jak w basenie pływać.
Twierdził, że o każdej porze
życia chce używać!
W końcu nikt już po imieniu
do niego nie mówił.
"Szpak na opak" - na taki przydomek
sam sobie zasłużył!
"Nieustraszony"
Natalia Zimnińska
Gdyby ktoś dzisiaj poprosił Cię o to,
byś poszedł w nieznane, sam jeden, piechotą
i gdyby na drodze Twej, mój czytelniku,
stanęło przygód przeróżnych bez liku,
to miałbyś odwagę spakować tobołek
i pójść przed siebie, wędrując z mozołem?
Był taki jeden, co ruszył w nieznane,
by znaleźć miasto zwane Pacanów.
Czy kozy tam kują, chciał sprawdzić koniecznie,
nie sądził jednak, że tak niebezpiecznie
będzie na każdym wędrówki kroku!
Czy stracił życie? Nie, ale spokój
utracił z pewnością, tak, jak i brodę,
prawie też ogon, a nawet głowę,
którą mu przyszył znów dobry człowiek
i ruszył bohater nasz w dalszą drogę.
Choć pech go wciąż prześladował w trasie,
uciekał często i często bał się,
nic go nie było zatrzymać w stanie,
ani zwierzęta złe niesłychanie,
ani tubylcy, czy czarownica.
Cesarz, królewna, ciemna piwnica,
klatka, więzienie, automobile,
to wszystko były przeszkody na chwilę!
Świat przewędrował, morza przepłynął,
choć bywał głodny, prawie też zginął,
to w swej wędrówce nieustraszony,
znalazł Pacanów, uszczęśliwiony!
Czy już odgadłeś o kim jest mowa?
Koziołek Matołek - postać nie nowa.
Zna go już każde dziecko w tym kraju.
Inni z pewnością także poznają,
bo ten koziołek nieustraszony,
co przeszedł świat we wszystkie strony,
jest wciąż przykładem dla ludzi wielu,
jak niestrudzenie dążyć do celu.
"Marzenie"
Natalia Zimnińska
Gdzieś na delikatnej chmurce
siedziało światełko.
Takie nikłe, niepozorne,
naprawdę niewielkie.
Gdy podeszłam kilka kroków,
światełko rozbłysło.
Zachęcona tym mrugnięciem
podeszłam już blisko.
Migotało coraz bardziej,
jakby mnie wołało
i stwierdziłam w pewnej chwili,
że już nie jest małe.
Wyciągnęłam po nie rękę,
z początku nieśmiało,
a światełko coraz piękniej
swym blaskiem jaśniało.
Nie bój się mnie - usłyszałam.
Podejdź bliżej! Śmiało!
Już najwyższy czas jest na to,
byś mnie stąd zabrała.
Gdy odważnie po mnie sięgniesz,
życie swe odmienisz.
Wszak nie jestem zwykłym światłem,
jestem twym... Marzeniem!
"Krewna spod Krakowa"
Natalia Zimnińska
Powiedziała pani Ania
pani Hani rankiem,
że jej krewna spod Krakowa
zbiła filiżankę.
Delikatną, chińską chyba,
z wizerunkiem smoka.
Zmarnowana taka piękna,
misterna robota!
Pani Hania przekazała
Zosi tę nowinę,
ta z kolei powiedziała
o wszystkim Krystynie.
Pani Krysia aż struchlała,
słysząc takie wieści.
Smoka ktoś w Krakowie ubił?
W głowie się nie mieści!
Przed wieczorem tylko o tym
wszyscy rozmawiali,
że w Krakowie znów smoczysko
ludzie oglądali!
Jakby tego było mało
wnet się okazało,
że to krewna pani Ani
bestię pokonała!
Pani Ania zaś spokojnie
w domu swym siedziała
i o stracie filiżanki
wciąż z żalem myślała.
Natalia Zimnińska
"O zimie w czerwcu i jej skutkach"
Był ciepły, czerwcowy wieczór. Siedziałam wygodnie w fotelu i czytałam jedną z książek Hansa Christiana Andersena. Była to moja ulubiona baśń - ,,Dziewczynka z zapałkami". Po chwili przerwałam czytanie i zaczęłam myśleć o tym, jak wielkie mam szczęście, że mogę siedzieć w ciepłym domu, w ulubionym fotelu, z ulubioną książką na kolanach. Dziewczynka z czytanej przeze mnie opowieści nie miała tyle szczęścia.
Po pewnym czasie zrobiłam się bardzo senna, więc wstałam, odłożyłam książkę na półkę i już chciałam pójść spać, gdy za oknem ujrzałam przedziwny widok. Wszędzie leżał śnieg! Ulice, dachy domów i sklepów były całe białe. Pomyślałam, że to niemożliwe, bo przecież jest początek lata! O tej porze roku śnieg nie pada!
Nadal nie mogłam uwierzyć w to co widzę, więc postanowiłam sprawdzić, co to za dziwne zjawisko. Najpierw jednak musiałam się ubrać. Wyjęłam z dna szafy ciepłą, zimową kurtkę, wełnianą czapkę i szalik, parę rękawiczek, oraz buty i wyszłam na zewnątrz. Kiedy otworzyłam drzwi i zrobiłam może trzy kroki, poczułam przeszywający mnie od stóp do głów chłód. Więc to jednak prawdziwa zima!
Przeszłam pięknymi, zaśnieżonymi ulicami, oświetlonymi przez starodawne, gazowe latarnie, minęłam wspaniale udekorowane sklepy, oraz ludzi, którzy najwyraźniej gdzieś się spieszyli. W końcu doszłam do miejsca, gdzie pomiędzy dwoma domami siedziała mała dziewczynka. Wyglądała na bardzo zmarzniętą i smutną. Resztkami sił proponowała przechodniom zapałki, ale nikt nawet na nią nie spojrzał. Nagle uświadomiłam sobie, że to wszystko przypomina świat z książki, którą właśnie czytałam! Nie wiem, jak to się stało, ale przecież zawsze chciałam zmienić zakończenie tej opowieści! Ogromnie mnie smuciła śmierć tej miłej i pracowitej dziewczynki i uważałam za niesprawiedliwe, że nikt jej nie pomógł, gdy żyła.
Gdy znów na nią spojrzałam, siedziała skulona tak samo, jak przed chwilą i trzęsła się z zimna. Zrobiło mi się jej bardzo żal, więc podeszłam bliżej, wyjęłam z kieszeni kilka złotych i poprosiłam o zapałki. Dziewczynka spojrzała na mnie, jakby nie wiedziała o co chodzi, a ja po chwili uświadomiłam sobie, że ona przecież nigdy nie widziała monet, które chciałam jej wręczyć. Pewnie mój strój też musiał jej się wydać dziwaczny. Pomyślałam, że nawet jeśli kupię od niej zapałki, to i tak nie będzie miała co zrobić z moimi pieniędzmi w swoim świecie. Musiałam wymyślić inny plan, żeby jej pomóc.
Młoda osóbka w końcu wstała i chciała odejść.
- Zaczekaj! Dokąd idziesz? - zapytałam.
- Muszę sprzedać te zapałki - odpowiedziała. - Jeśli nie sprzedam ani jednej, nie będę mogła wrócić do domu.
Okazało się, że jakimś cudem mnie rozumie, choć przecież mówiłyśmy różnymi językami. To było naprawdę przedziwne.
- Dlaczego nie będziesz mogła wrócić do domu? Przecież jest przeraźliwie zimno!
- Mój tata byłby na mnie bardzo zły. Nie mamy pieniędzy i tylko w taki sposób mogę zarobić na jedzenie.
No tak, przecież wiedziałam o tym, w końcu znam tę opowieść niemal na pamięć.
- Wyglądasz na bardzo zmarzniętą. Proszę weź to - zdjęłam z głowy czapkę i wręczyłam jej.
Dziewczynka spojrzała na mnie z wdzięcznością, a w jej oczach błyszczały łzy.
- Chciałabym ci jakoś pomóc, ale nie bardzo wiem, jak. Czy znasz jakieś miejsce, gdzie mogłybyśmy spokojnie porozmawiać, nie marznąc tak bardzo, jak tutaj? - zapytałam. Wiedziałam, że do domu zabrać jej nie mogę, bo nawet nie wiem, jak mam do niego wrócić. Nie stał przecież ot tak, pomiędzy starodawnymi kamienicami. Trochę się tym martwiłam, ale postanowiłam na razie o tym nie myśleć.
- Na stryszku kamienicy, gdzie mieszkamy jest taki sekretny schowek. Czasem tam zaglądam, gdy chcę się ukryć przed całym światem. Nie jest tam co prawda ciepło, ale przynajmniej tak bardzo nie wieje i nie pada na głowę.
Poszłyśmy więc, aby spokojnie się zastanowić, jak pomóc tej biednej, przemarzniętej istocie.
Wtem dziewczynka przystanęła przed jednym ze sklepów, gdzie na wystawie stały dumnie manekiny, ubrane w najpiękniejsze suknie, jakie kiedykolwiek widziałam.
- Piękne! - wykrzyknęłam zauroczona.
- Tak, piękne. Zawsze tu przychodzę, gdy chcę sobie poprawić humor. Te wszystkie cudowne suknie, tkaniny, tasiemki... czy widziałaś kiedyś coś wspanialszego? - zapytała dziewczynka. - Zawsze marzyłam, że pewnego dnia będę mogła wejść do tego sklepu i kupić choćby najtańszą wstążeczkę. Gotowa byłabym nawet sprzątać w tym sklepie, żeby choć raz dotknąć którejkolwiek z tych pięknych rzeczy.
- To jest myśl! - powiedziałam. - Sama wpadłaś na najlepsze rozwiązanie swojej sytuacji! Przecież mogłabyś tu sprzątać! Zarobiłabyś więcej, niż sprzedając zapałki, a przy okazji byłoby ci ciepło!
- Nie, to niemożliwe! Nigdy nie odważyłabym się nawet wejść do tej pracowni, a co dopiero poprosić o pracę.
- Wszystko jest możliwe, jeśli naprawdę tego chcemy - powiedziałam. - Skąd wiesz, że ci się nie uda, jeśli nawet nie spróbujesz? Nie czekaj, aż ci się coś przydarzy, sama się o to postaraj. Uda ci się, zobaczysz! Szkoda, że już nikogo tu nie ma, mogłabyś spróbować od razu.
- Właścicielka mieszka nad sklepem, myślisz, że zeszłaby, gdybyśmy zapukały? - spytała nieśmiało dziewczynka. Widziałam już, że zaczyna w końcu wierzyć w możliwość poprawy swojego losu i nie może się doczekać rozmowy z właścicielką.
Okazało się, że pani mieszkająca nad sklepikiem zeszła do nas po krótkiej chwili. Spokojnie wysłuchała naszej prośby, zmierzyła Lilly trochę krytycznym wzrokiem, ale w końcu zgodziła się jej pomóc.
Nigdy, naprawdę nigdy do tej pory nie widziałam takiej radości u żadnej z moich koleżanek. Nawet u Ani, gdy kiedyś z dumą oznajmiała mi, że dostała najnowszy model telefonu.
Ta mała dziewczynka patrzyła na mnie takim radosnym wzrokiem, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu.
Nagle jednak wszystko zaczęło znikać sprzed moich oczu, a kiedy znów widziałam wyraźnie okazało się, że stoję w tym samym miejscu, ale zamiast małej dziewczynki mam przed sobą dorosłą kobietę, choć wiedziałam, że to nadal ta sama osoba. Patrzyła tym samym rozradowanym wzrokiem, ale jakby mnie nie widziała. Pomagała jakiejś pani wybierać sukienkę, doradzała jej i śmiała się przy tym radośnie. Po chwili obserwowania tej sceny zorientowałam się, że to już nie jest ta sama pracownia, ale pracownia, której właścicielką jest właśnie ona, dziewczynka sprzedająca kiedyś zapałki! A więc udało jej się! Zmieniła swoje życie i znalazła szczęście. Jak dobrze, że udało mi się jakoś wpłynąć na zmianę zakończenia tej opowieści!
I nagle ponownie wszystko zaczęło znikać, a po chwili okazało się, że znalazłam się znów w swoim domu i nadal siedzę w fotelu, z książką na kolanach. A więc to był tylko sen! Cała moja radość nagle zgasła. Czy naprawdę wszystko to było na darmo? Nie zmieniłam zakończenia tej smutnej historii, nie spotkało tej biednej dziewczynki żadne szczęście!
Ale w pewnej chwili uświadomiłam sobie, że może jednak nie wszystko stracone. Co prawda nie mogę pomóc akurat tej dziewczynce, jednak znam kilkoro dzieci w moim świecie, które może nie są w tak tragicznej sytuacji, jak ona, ale na pewno przydałaby im się pomoc. Położyłam się więc spać z uśmiechem na ustach. Wiedziałam już, co będę robić następnego dnia.
Grosik
Natalia Zimnińska
Na ulicy leżał grosik.
Mówią, że przynosi szczęście.
Już chciałam go podnieść
i włożyć do kieszeni, ale...
przypomniał mi się
ten dzisiejszy buziak od mamy
i jej słowa - miłego dnia kochanie!
I wczorajsza "piątka" przybita z tatą,
kiedy dowiedział się o szóstce z klasówki.
I dzień, gdy nauczyłam się grać na gitarze
tę moją ulubioną piosenkę.
Śpiewałyśmy ją potem z przyjaciółką,
śmiejąc się do łez
z naszego fałszowania.
Zostawiłam grosik.
Niech zaczeka na tego,
kto go bardziej potrzebuje.
Z pewnością zgodzicie się ze mną, że uczniowie nie przepadają za ortografią, zwłaszcza wtedy, gdy nauczyciel oddaje sprawdzony zeszyt, którego kartki pokryte są mało przyjaznymi czerwonymi znaczkami. Brrrr! Nauka reguł ortograficznych to też niezbyt pasjonujące zaję- cie, założę się, że znacie o wiele ciekawsze. Uczniowie klasy IVa i IVc znaleźli przyjemniejszy sposób na walkę z „bykami”. Przez kilka kolejnych lekcji, pracując w grupach i indywidualnie, układali baśnie, w których należało wykorzystać piętnaście wyrazów z „rz”. Okazało się, że byli bardzo twórczy i wykorzystali ich znacznie więcej. Powstały nie tylko niezwykłe, pełne zaskakujących wydarzeń, baśnie. Uczniowie wykonali do nich piękne ilustracje, na których umieścili karteczki z wyrazami z „rz” – to kolejny sposób na utrwalenie pisowni. Praca w grupach przyniosła dużo więcej korzyści. Z wielką przyjemnością patrzy- łam i słuchałam, jak w czasie tej pracy uczą się szacunku do siebie, cierpliwości, słuchania, wspólnego podejmowania decyzji.
Bajkowa redaktorka Krystyna Skrzypczak
'' Wiecznie Młodzi ''
Zatańczmy stylowo, zatańczmy przez chwilę,
Popatrzmy na siebie pokonując te mile.
Inni są jak ogień, a inni jak woda,
Dlaczego Ona nie może zostać młoda ?
Są ludzie ciepli jak słońce, inni zimni jak lody,
Dlaczego On nie może zostać młody ?
Młodość nie jest jak skała, bo skała jest wieczna.
Młodość jest jak woda, woda rzeczna.
Młodość jest krótką, życiową wycieczką,
Która płynie głęboką, wąską rzeczką.
Czy można wskoczyć do płynącej pod prąd łodzi ?
Nie wiem ! My chcemy poprostu być wiecznie młodzi !
''Gotowy''
Bo właśnie teraz, rozumiem wszystko,
Przestanę być winny, upadać nisko.
Bo chcę być wolny, podążać za celem,
Chcę być pozytywnie myślącym marzycielem.
I chcę być Twój, ale już tak na zawsze,
Bo gdy na krok odejdziesz...moja świeczka zgaśnie.
Ty dajesz mi eliksir potrzebnych mocy,
Bo ja nie chcę się zgubić w ciemnościach nocy.
Jestem już gotowy, by uciec na wieki,
Położyć się na trawie, zamknąć powieki.
Milczeć jak grób, na zimne dmuchać.
Spojrzeć na Ciebie i Cię wysłuchać.
Agnieszka Mazurkiewicz, VI c
Tańce, kuksańceTańcowały raz zwierzaki,
Takie małe rozrabiaki. Pierwszy Słonik, Małpka, Sowa,
Aż mnie rozbolała głowa.
Małpka z Kurą, Słonik z Wołem,
Sowa ze Szczurem, Mysz z Sokołem.
Aż harmider wyszedł taki,
Że upadły „rozrabiaki".
Nagle Sowa,
Mądra głowa
Powiedziała: „Moi mili,
Po co myśmy tak tańczyli?
Można było książki czytać,
A nie z wiatrem tak pomykać"
Teraz siedzą w bibliotece
I czytają książki, wiecie?
Maja Kaźmierczak, kl. IV a
A gdyby psy były niebieskie,,..?
Życie nie byłoby takie pieskie,
Cudownie wyglądałby ten nasz świat,
Gdyby wszystkie psy były niebieskie
I miały łatki jak tęczowy kwiat.
Jest taki jeden, mój niebieski pies,
Który od dawna mi w głowie tkwi.
Receptą może na każdy być stres
rozweselić wszystkie szare dni.
Dla siebie zawsze bym go już miała,
Niebieskie futerko bym głaskała,
Każdego dnia bym się z nim bawiła
O wielkich z nim przygodach śniła.
I jeśli każde dziecko wokoło
Miałoby swego niebieskiego psa,
Wszyscy bawiliby się wesołoZ wielkim uśmiechem każdego dnia.
Żeby rodzice nie byli smutni,
Nie mieli złej miny w ponure dni
I żeby nigdy nie było kłótni
We wszystkim pomogą niebieskie psy!
Amelia Wiertel, kl. III D
Dziewczynka i kogucik
Są w życiu takie chwile, które przywodzą na myśl kolorowe sny z dzieciństwa. Tak jest z dziećmi, które poznały wieś, jej tradycje, obrzędy i zwyczaje ludowe oraz kościelne.
Życie na wsi otworzyło swe tajemnice przed Klaudią, gdyż często wspomina cudowne lata dzieciństwa spędzone w bliskim kontakcie z naturą.
Fajnie było zamieszkać u babci na wsi, gdzie w sadzie leżała na trawie, słuchała śpiewu ptaków i cieszyła się letnim słońcem. Źdźbła trawy łaskotały jej bose stopy, a słońce opalało twarz dziewczynki. Jeden dzień, taki szczególny, pozostanie w jej pamięci na długo.
Piękny poranek w sadzie. Klaudia szczęśliwa, promienna, cieszyła się otaczającą ją przyrodą. Opodal leżał jej pies o imieniu Oskar. Pod rozłożystą jabłonią mama i tata rozmawiali z babcią o dalszych losach hodowli królików i prowadzeniu gospodarstwa na wsi.
Klaudia leżąc, wpatrywała się w chmury płynące po niebie. Wyobrażała sobie, że wędrujące obłoki to smaczna, bita śmietana, taka pyszna, słodka i kremowa.
Dziewczynka wyciągnęła dłoń by spróbować tego smakołyku. Wtedy pojawił się kolorowy kogucik. Ptak zatrzepotał skrzydłami, głośno zapiał i oznajmił ludzkim głosem:
-Jestem malowany kogucik i spełniam marzenia grzecznych dzieci. Lubię lato i słońce,
powiedz Klaudio o czym myślisz , a spełnię twoje życzenia.
Dziewczynka spojrzała na malowanego kogucika i spytała:
-Skąd się tu wziąłeś barwny ptaku?
-Jestem wymyśloną postacią Beaty Pendowskiej, malarki z Poznania. Odrzekł kogut i dodał – jestem tu po to, by spełnić twe życzenia. Gwiazdki na niebie mi mówiły, że masz złote serce, podczas srogiej zimy opiekowałaś się bezdomnymi kotkami dokarmiając je. Dlatego zasłużyłaś na nagrodę, powiedz o czym marzysz a to się spełni. Klaudia uśmiechnęła się radośnie, zastanowiła się przez chwilę i skromnie odpowiedziała:
-Chciałabym zawsze mieć przyjaciół, być zawsze zdrowa, w szkole mieć zawsze same
dobre oceny, a wakacje spędzać z kotkiem i królikami u babci na wsi.
Wtedy kogucik zapiał, zatrzepotał skrzydłami i oznajmił,
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Po czym wzbił się wysoko do nieba, a w sadzie było słychać nawoływanie mamy :
-Klaudia, obudź się, zasnęłaś tak leżąc na trawie…
-Mamusiu, czemu mnie obudziłaś? Miałam taki piękny sen o malowanym koguciku…
ze smutkiem powiedziała córka i przytuliła się do mamy. Potem obie wzięły kosz i poszły
zbierać jabłka. Kosz szybko napełnił się pachnącymi owocami i wyglądał jak malowany obraz. Tata zaś z troską krzątał się przy klatkach z królikami.
Na drugi dzień rodzina podjęła wspólnie decyzję o zamieszkaniu na wsi i zajęciem się hodowlą królików.
A w małej główce Klaudii rodził się pomysł zaopiekowania się bezdomnymi kotami…
Klaudia Bezler, kl. IV c
Magiczne drzwi w Kornelówce
Za górami, za lasami, w mieście Wałcz była szkoła im. Kornela Makuszyńskiego zwaną „Kornelówką”.
W Kornelówce znajdował się kącik dla klas młodszych. Nazywał się „Przerwolandia”. Można tam było zjeść, porozmawiać z przyjaciółmi i pobawić się.
Pewnego dnia trzy koleżanki: Hania, Martyna i Ewa poszły do Przerwolandii porozmawiać. Myślały o tym, jakby było fajnie, gdyby można było wejść przez małe drzwi, które się tam znajdowały. Wyobrażały sobie co się tam znajduje.
- Może wypowiemy zaklęcie i drzwi się otworzą.
- Super pomysł- odpowiedziała Martyna.
- Chodźmy. Zaraz koniec przerwy - powiedziała Ewa. Dziewczynki wypowiedziały zaklęcie: „Czary mary hokus pokus”. Drzwi się otworzyły. Powoli weszły i ujrzały magiczny ogród. Mieszkały tam zwierzęta mówiące ludzkim głosem. Nagle, zza drzewa, wyszedł chłopiec. Dziewczyny wystraszyły się. On poszedł do nich i zaprosił je na wielką ucztę. Koleżanki bawiły się, śpiewały i tańczyły. Piękną zabawę przerwał dzwonek na lekcję.
Na kolejnej przerwie próbowały znów przejść do magicznego ogrodu, ale zaklęcie już nie działało.
Hania Wilczyńska, kl. III D
Kornelowy Gród
Dawno, dawno temu dzisiejsza szkoła Kornelówka wcale się tak nie nazywała. Była niewielkim grodem zamkowym zwanym "Grodem Bursztynowym”. Ta nazwa pochodziła od Szlaku Bursztynowego, który przechodził przez Wałcz, a prowadził znad morza w góry. Przeprawiali się tamtędy handlarze, którzy nieśli bursztyn do swoich miast na południu Polski. Tam go sprzedawali i mogli kupić jedzenie dla swoi rodzin.
W zamku zaś mieszkała zła królowa ze swoim mężem i córką Korneliną. Królowa nakazała, aby każdy kupiec idący znad morza trafiał do „Bursztynowego Grodu”. Tam na jej rozkaz zabierano handlowcom cały dobytek w postaci bursztynów. Biedni ludzie wracali z niczym do domów. Kornelia nie mogła dłużej patrzeć na nieszczęście tych ludzi.
Wraz ze swoją służbą wybudowała tajne przejścia dla handlarzy. W nocy za pomocą pochodni dawała im znaki, aby mogli przenieść spokojnie i bezpiecznie swój bursztyn.
Podstęp młodej księżniczki okazał się tak skuteczny, że zła królowa myślała, że skończyły się zapasy kruszcu i już nikt nie chodzi tym szlakiem. Dlatego postanowiła zostawić swoją rodzinę i przenieść się do innego grodu, aby okradać innych handlarzy.
Jednak, gdy uciekała ciemnym lasem, znad morza przyszła ogromna fala i zalała królową wraz z bursztynem, który wcześniej ukradła. Tak powstało jezioro Zamkowe.
Uszczęśliwieni kupcy postanowili „Bursztynowy Gród” nazwać „Grodem Kornelowym” na cześć księżniczki Korneli. Kornelia zaś wyszła za mąż , a w swoim grodzie urządziła przyjazną przystań kupiecką i nazwała ją „Kornelówką”.
Dziś w „Kornelówce” słychać śmiech i krzyk uczących się tam dzieci. A nad jeziorem Zamkowym, gdy zapada zmrok, można usłyszeć cichy, pełen rozpaczy głos królowej- „Ratuuuuuuuuunku”....
Amelia Wiertel, kl. III D